Bywają w życiu takie chwile, kiedy to bierze nas na wspomnienia...
Mam często tak, że poprzedzają je jakieś podobne sytuacje, sny o przeszłych zdarzeniach i ludziach czy po prostu mała chwila zadumy na tym co jest teraz a co było kiedyś. I to w sumie nie jest nic niezwykłego, jednak od jakiegoś tygodnia męczą mnie sny odnośnie przeszłości...
Są to zazwyczaj koszmary - powiedzmy sobie szczerze. Jak czasem widać jestem jeszcze młodym dorosłym (ale sobie pochlebiam ;-]), ale zazwyczaj są to sny z takiego okresu kiedy już się coś działo w moim życiu i nie były to kolejne perypetie firmy czy rodziny z klocków lego ;), ale takie ciężkie niemiłe rzeczy.
Jak wspominałem, przy ciężkich momentach w moim życiu stale towarzyszyła mi muzyka ciężka, melancholijna i taka, która mogła tylko pogłębić stan depresji... Jednak wśród takich to gotycko-metalowych brzmień pojawiają się piosenki, które nie do końca mówią tylko o śmierci, o beznadziejności czy o tym, że jestem beznadziejny a nikt mnie nie rozumie.
Taką piosenką jest " From The Ashes" zespołu In This Moment.
Choć zespół gra metal alternatywny, dość ciężkie brzmienia to piosenka jest bardzo pozytywna. Gitarrrrrry szaleją, głos Mari zaskakuje a na albumie "Blood" jest to najbardziej miła dla ucha piosenka.
Halo! Widzisz mnie?
Może sam wpis nie pasuje do całego zamysłu bloga, bo jak tu słuchać zespołu którego najnowszy album jest pełen nienawiści i gniewu, ale czasem można znaleźć taką małą perełkę jak właśnie "From The Ashes" (pol. z popiołów).
Można określić, że tekst piosenki opowiada o osobie, która czuje się niezrozumiana, którą nikt nie zauważa, z którą nikt się nie liczy. Jednak pomimo tego jak traktują ją inni, ona nie poddaje się i powstaje z największego dołka niczym feniks z popiołów.
W moim życiu również takie momenty były, ale najważniejsze jest to by się podnieść i nie dać temu co jest najczarniejszym scenariuszem. Myślę sobie, że co nas nie zabije to , a gdy dosięgniemy dna to wystarczy czasem się od niego odbić by móc się wznieść ponad wyżyny tego co złe, smutne czy przytłaczające. A wtedy możemy zacząć oddychać pełną piersią, może ciężko pracując na to powietrze którym mamy oddychać ale najważniejsze by po prostu zacząć żyć...
Mam często tak, że poprzedzają je jakieś podobne sytuacje, sny o przeszłych zdarzeniach i ludziach czy po prostu mała chwila zadumy na tym co jest teraz a co było kiedyś. I to w sumie nie jest nic niezwykłego, jednak od jakiegoś tygodnia męczą mnie sny odnośnie przeszłości...
Są to zazwyczaj koszmary - powiedzmy sobie szczerze. Jak czasem widać jestem jeszcze młodym dorosłym (ale sobie pochlebiam ;-]), ale zazwyczaj są to sny z takiego okresu kiedy już się coś działo w moim życiu i nie były to kolejne perypetie firmy czy rodziny z klocków lego ;), ale takie ciężkie niemiłe rzeczy.
Jak wspominałem, przy ciężkich momentach w moim życiu stale towarzyszyła mi muzyka ciężka, melancholijna i taka, która mogła tylko pogłębić stan depresji... Jednak wśród takich to gotycko-metalowych brzmień pojawiają się piosenki, które nie do końca mówią tylko o śmierci, o beznadziejności czy o tym, że jestem beznadziejny a nikt mnie nie rozumie.
Taką piosenką jest " From The Ashes" zespołu In This Moment.
Choć zespół gra metal alternatywny, dość ciężkie brzmienia to piosenka jest bardzo pozytywna. Gitarrrrrry szaleją, głos Mari zaskakuje a na albumie "Blood" jest to najbardziej miła dla ucha piosenka.
Halo! Widzisz mnie?
Stoję właśnie tutaj!
Halo! Słuchasz?
Słyszysz mnie?
Ja, ja krzyczę do twojego ucha!
Nie mam czego się bać,
Nie mam nic do powiedzenia,
Ty nie masz nic, by mi to odebrać!
Lata krzyku w cierpieniu,
Lata furii i gniewu,
Nie będę twoim niewolnikiem!
Więc jesteśmy tutaj,
To już koniec
Ale wszystko co umiera,
Rodzi się na nowo
Blizny wciąż będą przypominać,
Że z popiołów powstanę ponownie!
Żegnaj...
Halooo!
Może sam wpis nie pasuje do całego zamysłu bloga, bo jak tu słuchać zespołu którego najnowszy album jest pełen nienawiści i gniewu, ale czasem można znaleźć taką małą perełkę jak właśnie "From The Ashes" (pol. z popiołów).
Można określić, że tekst piosenki opowiada o osobie, która czuje się niezrozumiana, którą nikt nie zauważa, z którą nikt się nie liczy. Jednak pomimo tego jak traktują ją inni, ona nie poddaje się i powstaje z największego dołka niczym feniks z popiołów.
W moim życiu również takie momenty były, ale najważniejsze jest to by się podnieść i nie dać temu co jest najczarniejszym scenariuszem. Myślę sobie, że co nas nie zabije to , a gdy dosięgniemy dna to wystarczy czasem się od niego odbić by móc się wznieść ponad wyżyny tego co złe, smutne czy przytłaczające. A wtedy możemy zacząć oddychać pełną piersią, może ciężko pracując na to powietrze którym mamy oddychać ale najważniejsze by po prostu zacząć żyć...
Komentarze
Prześlij komentarz